Moda na szczęście i białe meble
Branża wnętrzarska, jak każda, poruszana jest wiatrami rozmaitych trendów, co swe odzwierciedlenie znajduje w produkowanych meblach i elementach wystroju, a także na łamach traktujących o architekturze wnętrz periodyków. I tak, gdy rok temu, wszyscy pozazdrościli Duńczykom zgrabnego słówka “hygge”, którym z uśmiechem na umazanych czekoladą ustach, usprawiedliwiali wielogodzinne wylegiwanie się w łóżku i popijanie grzanego wina, nastąpił wysyp mebli z jasnego drewna, dających ciepłe światło lampionów, kubków ubranych w szaliki i wielu innych rzeczy, którym udało się wpasować panujący podówczas klimat. Podobnie rzecz się miała jakiś czas temu z Prowansją, do której wielu mieszkańców innych krajów, udało się na wewnętrzną emigrację- otaczając się,między innymi, emaliowanymi na biało przeszklonymi komódkami lub stolikami o łagodnie wygiętych nóżkach.
W tym miejscu czujemy się w obowiązku zadeklarować,iż nasz tekst z założenia nie ma być ostrzem wymierzonym w inspirowanie się trendami (słysząc pytania o to, kto lubi grube wełniane koce lub doniczki w kolorze lawendy, bez wahania unosimy palce w górę!), ale pochwałą najlepszego probierza dobrego smaku- własnego gustu.
Czy to “to”?
Tylko czym jest ten enigmatyczny “gust”? I czemu, skoro każdy ma własny, opisuje się go czasem przymiotnikami zarezerwowanymi dla pary przesłuchujących policjantów w amerykańskiej superprodukcji? Cóż, naszym zdaniem z własnym gustem jest trochę tak jak z zakochaniem- jeśli coś przykuwa Twoją uwagę, sprawia, że nie możesz przestać o tym myśleć, czujesz, że do Ciebie pasuje i oczyma wyobraźni widzisz jak staje się częścią Twojego życia, to warto wziąć sobie do serca te odczucia bardziej, niż syreni śpiew najnowszego katalogu meblowej sieciówki.
Efekt Pigmaliona?
No, dobrze, tylko co wtedy, jeśli poszukiwania ideału spełzają na niczym? Jeśli ze sklepowych półek czy internetowych ofert zieje przeciętnością i wszystko z czym się stykasz jest co najwyżej “dobre” lub “w porządku”? Cóż, w takim wypadku warto zabawić się w Pigmaliona i samemu stworzyć swój ideał. Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że brzmi to na tyle brawurowo, iż być może lwia część czytelników z troską zaczęła myśleć o naszym samopoczuciu, ale na przykładzie naszego łóżka BEDBenet postaramy się wyjaśnić, że bynajmniej nie chodzi nam o to, by każdy spędzał godziny nad upstrzonym odciskami od kubków z kawą, stosem papierów, niechlujnie rozrzuconych po kreślarskim stole (jesteśmy przekonani, że sami wybuchnęlibyśmy płaczem bezradności, gdyby przyszło nam skroić frak), a powierzenie produkcji i technikaliów zaufanym fachowcom, przy jednoczesnym trzymaniu pieczy nad estetyką tworu.
Wprowadzając na rynek łóżko BEDBenet zawarliśmy z naszymi Klientami układ- my bierzemy na siebie aspekt związany z jakością jego wykonania i funkcjonalnością, a im pozostawiamy najlepsze- samodzielne zadecydowanie o wyglądzie swego łóżka, zamiast snucia się po pełnym gotowców sklepie, mrucząc pod nosem “ujdzie, ujdzie”.