„Zawsze marzyłem o własnej restauracji” - rozmowa z Marcinem Kłysiem, szefem kuchni i współwłaścicielem krakowskiej Salvii

„Zawsze marzyłem o własnej restauracji” - rozmowa z Marcinem Kłysiem, szefem kuchni i współwłaścicielem krakowskiej Salvii Fot: Bartek Barczyk

Marcin Kłyś to postać dobrze znana w środowisku gastronomicznym. Szef kuchni z imponującym dorobkiem, współwłaściciel jednej z najciekawszych restauracji w Krakowie - Salvii - opowiada o pracy dla prezydentów, smaku dzieciństwa, gotowaniu z pasją i motocyklowych podróżach, które stały się źródłem kulinarnych inspiracji.

- Słyszałam, że daniami, które przygotowałeś, raczyły się głowy państw?
- Zgadza się. Gotowałem dla polskich prezydentów i głów innych państw. Mam na koncie obsługę wielu imprez rządowych. Najmocniej zapadła mi w pamięć kolacja w Pałacu Prezydenckim, na którą zaproszono attaché wszystkich ambasad w Polsce. Wystąpili w swoich strojach narodowych – wyglądało to rewelacyjnie!
- A Ty podałeś im nasze narodowe potrawy?
- Zgadłaś. To było spotkanie przedświąteczne, więc przygotowałem dania oparte na tradycyjnych, polskich przepisach wigilijnych. Goście byli zachwyceni - w tych bajecznych strojach: japońskich, mongolskich i innych - delektowali się naszymi smakami. Niezapomniany wieczór.
- Jakie spotkanie kulinarne szczególnie zapadło Ci w pamięć?
- Z ogromnym sentymentem wspominam spotkania z prezydentem Kwaśniewskim. Miałem przyjemność wielokrotnie podawać mu posiłki. Przesympatyczny człowiek - rozmawialiśmy nie tylko o kuchni. Potrafił docenić moje starania. Prawdziwy smakosz.
- Co przyciąga gości do Salvii?
- Na pewno nasze ostrygi - sprowadzamy najlepsze zimnowodne z Irlandii. Są chrupkie, złożone w smaku - od kamiennego, przez morski, do posmaku alg. Do tego polecam nasz autorski sos z szalotki, czerwonego wina i soku malinowego oraz kromkę pumpernikla z masłem. Ale Salvii nie definiują tylko owoce morza. Nasza gicz z polskiej jagnięciny - nie z importu! - to hit. Podajemy ją z ziemniakami portobello i sałatką z ogórka z imbirem oraz winegretem. Wielu gości wraca tutaj właśnie dla tego dania.
- Czy istnieje smak dzieciństwa, który wciąż nosisz w pamięci?
- Oj tak – żurek mamy. Robiony na zakwasie z wywaru z królika. Z dodatkiem czosnku, chleba... Niezwykły smak! Nie ma go w Salvii, ale zawsze pojawia się u mnie w domu na święta. To smak mojego dzieciństwa.
- A co gotujesz dla siebie najchętniej?
- Steki, owoce morza, rosół. I oczywiście własny makaron. Pamiętam, że jako dzieciak chciałem kroić ciasto razem z mamą. Przeciąłem sobie wtedy palec - dlatego pewnie to zapamiętałem (śmiech).
- Jak wyglądała Twoja droga do własnej restauracji?
- Zaczęło się od szkoły gastronomicznej w Krakowie, potem praktyki, m.in. u Pollera. Pracowałem w Hawełce, Pod Różą, w Copernicusie, Wierzynku, Belvedere w Zakopanem, a później jako szef kuchni w Hotelu Ossa. Potem, przez 10 lat, gotowałem w Der Elefant w Warszawie. Ale zawsze marzyłem o własnym miejscu. I we wrześniu 2024 roku otworzyliśmy Salvię - razem z Damianem Gorzawskim, moim wspólnikiem.
- Skąd pomysł na lokalizację Salvii?
- Szukaliśmy długo, a niewiele brakowało, żeby moja restauracja powstała na Rynku Głównym. Ostatecznie Damian pokazał mi lokal w Unity Center - miejsce nowe, dynamiczne. Otrzymaliśmy do dyspozycji ponad 1000 m² na jednym poziomie - sami zagospodarowaliśmy wszystko od zera.
- I wiedzieliście od razu, że motywem przewodnim będą ryby?
- Tak. Chciałem stworzyć koncept oparty na świeżych rybach i owocach morza. Gość widzi produkt, wybiera, a my przygotowujemy go na jego oczach - jak na rybnych marketach. Dobra ryba nie potrzebuje wielu dodatków - sól wystarczy.
- Skąd czerpiesz kulinarne inspiracje?
- Z podróży. Motocyklem zwiedziłem Bałkany, Szkocję, Nową Zelandię. Nigdy nie planuję szczegółowo trasy. Czasem trafiam do małej budki z grillem w porcie i jem tam najlepszego homara w życiu. Tego nie ma w przewodnikach.
- A ten proziak na start? Skąd się wziął?
- Z domu rodzinnego mojej dziewczyny - spróbowałem i zakochałem się w smaku. Postanowiłem podawać go gościom na dzień dobry. Z tapenadą z oliwek, czosnkiem, szałwią, imbirem i chili. Przepis od przyszłej teściowej spisaliśmy krok po kroku.
- Wystrój Salvii przenosi gości do południowej Europy. To Twój pomysł?
- Tak. Podróże dały mi wizję - zieleń, błękit, drzewa oliwne. Razem z pracownią Tremend stworzyliśmy wnętrze inspirowane Grecją, Chorwacją i dawną sztuką. Nawet logo - wiązka „salvii” w otoczeniu fal - oddaje to, co chcieliśmy przekazać: smak, zapach, doświadczenie.
- Improwizujesz w kuchni, jak w podróży?
- Rzadko. Improwizacja bywa ryzykowna. W kuchni szukasz perfekcji - proporcji, balansu, smaku, który można powtórzyć. Uważam, że przepisy są po to, by się nimi dzielić. Buduję zespół, a nie własny pomnik.

 

 

 

 

Masz pytanie/komentarz?


Twoje pytanie zostało wysłane.

Twój komentarz został wysłany.

O CZYM PISZEMY

Zapamiętaj ustawienia
Ustawienia plików cookies
Do działania oraz analizy naszej strony używamy plików cookies i podobnych technologii. Pomagają nam także zrozumieć w jaki sposób korzystasz z treści i funkcji witryny. Dzięki temu możemy nadal ulepszać i personalizować korzystanie z naszego serwisu. Zapewniamy, że Twoje dane są u nas bezpieczne. Nie przekazujemy ich firmom trzecim. Potwierdzając tę wiadomość akceptujesz naszą Politykę plików cookies.
Zaznacz wszystkie zgody
Odrzuć wszystko
Przeczytaj więcej
Analityczne pliki cookies
Te pliki cookie mają na celu w szczególności uzyskanie przez administratora serwisu wiedzy na temat statystyk dotyczących ruchu na stronie i źródła odwiedzin. Zazwyczaj zbieranie tych danych odbywa się anonimowo.
Google Analytics
Akceptuję
Odrzucam
Essential
Te pliki cookie są potrzebne do prawidłowego działania witryny. Nie możesz ich wyłączyć.
Niezbędne pliki cookies
Te pliki cookie są konieczne do prawidłowego działania serwisu dlatego też nie można ich wyłączyć z tego poziomu, korzystanie z tych plików nie wiąże się z przetwarzaniem danych osobowych. W ustawieniach przeglądarki możliwe jest ich wyłączenie co może jednak zakłócić prawidłowe działanie serwisu.
Akceptuję